Choć minęło już 2 lata od mojego wyjazdu do Japonii to wciąż czuję jakby to było wczoraj. Pomysł na podróż do Japonii pojawił się podczas 90 urodzin mojej babci, jak moja siostra cioteczna Asia powiedziała, że wyjeżdża z mężem na rok do Tokio. Przez chwilę szczękę zbierałam z podłogi, potem pojawił się podziw i pytania, typu ale co, jak, gdzie itp. A na końcu, śmiechem, żartem, niekoniecznie wierząc w to co mówię, powiedziałam, że to może Was odwiedzimy. Asia oczywiście odpowiedziała, że zaprasza. Nie czekając długo zaczęłam planować wyjazd.
Plan był chytry, bo podróż zaplanowaliśmy bez dzieci. Ale, że był to marzec, a dzieci chodziły do szkoły i przedszkola, nie mogliśmy ich zostawić zbyt długo z dziadkami. W sumie cała podróż trwała 8 dni. W tym czasie byliśmy 3 dni w Tokio, 2 dni spędziliśmy w Kioto i Narze, a jeden w Hiroszimie i kilka godzin na wyspie Itsukushima. 2 dni spędziliśmy w samolocie.
Aby zrealizować założony plan wykupiłam przed wylotem Japan Rail Pass, który ułatwił nam szybkie przemieszczanie się po Japonii. Szczerze polecam, to duże ułatwienie i wygoda. Przydatne były też aplikacje- mapa offline Maps.me oraz HyperDia z rozkładem jazdy pociągów. Poza tym miałam ze sobą przewodnik po Japonii wydawnictwa Lonely Planet oraz przewodnik po Tokio wydawnictwa Helion.
Do Tokio wybrałam bezpośrednie połączenie z Warszawy Polskimi Liniami Lotniczymi LOT. W Tokio nocleg mieliśmy „z głowy”, dzięki Asi i Józkowi, którzy przygarnęli nas na 3 noce. Mieszkaliśmy na Odaibie- sztucznej wyspie w Zatoce Tokijskiej w Japonii, połączonej mostem Rainbow Bridge z centrum Tokio. Podróż między wyspą, a centrum odbywaliśmy automatyczną kolejką Yurikamome. Niestety musieliśmy kupować za każdym razem bilety, ponieważ nasz JR Pass nie obejmował tej linii.
Zwiedzanie Tokio zaczynaliśmy przy stacji Shimbashi. Chcąc się przemieszczać po Tokio dalej korzystaliśmy w ramach naszego JR Pass tylko z kolejki JP Yamanote Line. Przed przylotem dość mocno obawiałam się podróży po Tokio, patrząc na mapę linii metra- potrafiła mnie odstraszyć, ale nie korzystaliśmy z metra. Na miejscu wszystko było bardzo czytelne i nie mieliśmy żadnego problemu z przemieszczaniem się po stacjach czy ogólnie po mieście. Jak czegoś nie wiedzieliśmy próbowaliśmy pytać miejscowych, choć większość niewiele rozumiała zawsze starali się pomóc używając np. Google translator.
Jeżeli chodzi o koszty jedzenia, to ceny bardzo zbliżone do tych w Polsce, więc nie będę rozwijała tego wątku. Przykładowo ramen, który najbardziej nam odpowiadał po długim zwiedzaniu, to koszt ok 25-30 zł. Oczywiście są restauracje tańsze i droższe jak wszędzie, ale zawsze można coś znaleźć w przystępnej cenie.
Poniżej miejsca, które udało nam się odwiedzić w ciągu 3 dni w Tokio:
W Tokio byliśmy tuż przed Sakurą, jednak pojedyncze, wcześniejsze odmiany kwitnącej wiśni cieszyły się już dużą popularnością.
Most łączy dzielnicę Shibaura z wyspą Odaiba, na której mieliśmy naszą bazę.